Stopkorkom: SPPN – podwójne opodatkowanie



Strefa Płatnego Parkowania Niestrzeżonego (SPPN) jest w istocie podwójnym opodatkowaniem. Bo za co konkretnie płacimy? Za usługę „niestrzeżenia”? Za brak gwarancji, że znajdziemy wolne miejsce? Za brak ochrony przed warunkami atmosferycznymi? I komu płacimy? Urzędnikom, ale za co? Jaką wartość nam za te opłaty przekazują? Nic. A kto zapłacił za wybudowanie tych miejsc,  konserwowanie ich, czy nawet za parkometry? My, z naszych podatków. Dwa największe po dotacji centralnej źródła przychodów samorządów to 38% naszego podatku PIT i podatki od nieruchomości. De facto więc pracujący warszawiak funduje to wszystko, łącznie z  aparatem represji, czyli wozami do patrolowania Strefy.

Jak do tego doszło? Jak zwykle w naszym mieście zadziałała strategia gotowania żaby. Strefę Płatnego Parkowania wprowadzono w Warszawie w 1999 roku. To symptomatyczna data, bo wtedy podpalono palnik pod garnkiem w którym siedzimy, nie tylko w kwestii parkowania. Po raz pierwszy usłyszeliśmy „chcemy tylko sprawdzić jakby to było gdyby…”. Bez długoterminowych zobowiązań, niby na próbę. SPPN wedle zapewnień Ratusza miała obejmować wyłącznie ścisłe centrum i okolice atrakcji turystycznych, jak np. Pałac w Wilanowie, co umożliwiło w ogóle akceptację tak kuriozalnego rozwiązania. Z czasem jednak zaczęto ją powiększać. Objęła nie tylko okolice atrakcji turystycznych, dworców, czy szpitali, ale też i rejony z przewagą biurowców i innych miejsc pracy, oraz punkty przesiadkowe. Wmawiano nam, że SPPN ma służyć lepszemu wykorzystaniu miejsc parkingowych, poprzez wymuszenie rotacji aut i wzmacniano agresję wobec przyjezdnych, którzy rzekomo przyjeżdżając do pracy zabierają nam parkingi. Ludzie niestety to „kupili”, zamiast zaprotestować kiedy jeszcze dałoby to szybki realny skutek.

Sprzeciw zaczął rodzić się dopiero niedawno, gdy Strefą zaczęto na siłę obejmować dzielnice typowo mieszkaniowe, jak Ochota, Mokotów, czy Saska Kępa, miedzy innymi dlatego, że wyszło na jaw kłamstwo, którym nas karmiono. Po co wymuszać rotację aut pod naszymi domami?

SPPN ZAWSZE odbiera jakąś część legalnych miejsc parkingowych, choćby dlatego  że w Strefie wszystkie miejsca muszą być wyznaczone. Aby wyznaczyć legalnie miejsce,  trzeba pozostawić co najmniej 2 m. chodnika. Bez wyznaczonych miejsc i SPPN, możemy legalnie parkować zostawiając 1,5 m. W efekcie w różnych dzielnicach w których wprowadzono SPPN,  zabrano mieszkańcom od 24, do nawet ponad 90% (na osiedlu Praga II) miejsc parkingowych! Dlatego SPPN nie skutkuje rotacją, tylko cementowaniem miejsc pod  domami. Ludzie boją się ruszyć auto, bo jak wrócą mogą nie mieć gdzie go zaparkować.

Wprowadzanie SPPN zawsze poprzedzane jest konsultacjami jednak to fikcja, ponieważ na konsultacjach nie zostanie wzięte pod uwagę nasze zdanie, jeśli nie chcemy SPPN w ogóle! Dlaczego? Ponieważ „to nie jest przedmiotem konsultacji”. Nie możemy powiedzieć że nie chcemy być bici. Możemy jedynie negocjować jak mocno będą nas bili. To jednak temat na oddzielny artykuł.

Jak pokazuje badanie przeprowadzone przez Urząd Dzielnicy Ochoty, warszawiacy którzy mają nieszczęście mieszkać w Strefie, nie popierają jej! W dzielnicy zdecydowania wzrosła liczba przeciwników SPPN z 31% do 42% przy jednoczesnym spadku zwolenników z 43% do 37%. Na uwagę zasługuje również fakt, że tam, gdzie Strefa działa od ponad ośmiu lat (Filtry i Stara Ochota) poparcie dla niej jest jeszcze niższe i wynosi odpowiednio 16 i 36%. Czyli gdy ktoś zostanie bezpośrednio dotknięty Strefą, traci do niej entuzjazm. Należy z tego wyciągać wnioski przed, a nie po szkodzie.

Strefy także nie chcieli mieszkańcy i przedsiębiorcy z Saskiej Kępy, dlatego zebrali prawie 2500 podpisów przeciw. Zwolennicy w kontrze przedstawili 1700 podpisów najprawdopodobniej zebranych 8 lat wcześniej w zupełnie innej sprawie. W tej kwestii nadal toczy się postępowanie w prokuraturze. Radni miejscy pokazali że mają gdzieś wolę mieszkańców i przegłosowali siłowe wprowadzenie SPPN na Saskiej Kępie. A wystarczyło inaczej zagłosować w wyborach samorządowych…

Reasumując, SPPN poza naprawdę niewieloma rejonami w naszym mieście nie ma racji bytu, ponieważ jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, zwyczajnie nie działa. Zabiera miejsca parkingowe, nie powoduje rotacji, tylko strach przed ruszeniem auta spod domu, a mieszkańcy jej nie akceptują. Podoba się jedynie radnym, którzy na bieżący rok zaplanowali zarobić w ten nieuczciwy sposób jedyne 243 700 000 zł.

Paweł Skwierawski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *